4 nawyki, które budują moją markę osobistą
Dużo mówi się teraz na temat dynamicznie rosnącej roli silnej marki osobistej w czasach, w których żyjemy. Spójrzmy prawdzie w oczy - o ile nie jesteś geniuszem, który zmienia świat jak np. Elon Musk, to oferujesz produkt/usługi bardzo zbliżone do tego, co serwuje 47 innych dostawców w pobliżu.
Historia zatoczyła koło i dzisiaj znów żeby wygrać trzeba być po prostu dobrym w grę zwaną “relacje”. A relacje i marka osobista to papużki nierozłączki. Like it or not, ale w takich czasach żyjemy i żeby prosperować albo się dostosowujesz, albo giniesz w natłoku informacji o wszystkich innych “najwyższej klasy produktach, których celem jest maksymalizacja zadowolenia klientów”. Bla bla bla... Już to wszyscy słyszeliśmy i mamy dość. Ja, moja mama, mój sąsiad i dziewczyna mamy dosyć “perfekcyjnych marek”. Chcemy kontakt z żywym człowiekiem, który nie dość, że załatwi sprawę należycie, to jeszcze dorzuci garść dobrej energii i mały bonus na poczet dalszej udanej współpracy. Aha, no i naprawi sytuację, jeśli ta jakimś cudem wymknie się spod kontroli, bo każdemu się zdarza potknąć. Kwestia tego, jak reagujesz na potknięcia. Ale zapewne zastanawiasz się jak to ugryźć w praktyce, co?
1. Odpisuj/oddzwaniaj do każdego, każdego!
Wśród rzeczy, które doprowadzają do szału najbardziej, w ścisłej czołówce plasują się osoby, które nie odpowiadają na wiadomości, które się im przesyła. Nie mówię o ignorowaniu spamu, na który nie wyrażałeś zgody. Chodzi o sytuację, w której znamy się (mniej lub bardziej, to ma w tym kontekście znikome znaczenie), ja wysyłam do Ciebie wiadomość, a Ty:
- albo przeczytasz i “zostawisz na później”, a później zapomnisz i nie odpiszesz
- albo, gdy stwierdzisz, że odpowiedź na moją prośbę albo pytanie jest przecząca, w swojej dobroduszności oszczędzasz sobie czasu na pisanie “Nie, dziękuję”, a mi na czytanie tychże słów.
Otóż w obu scenariuszach popełniasz czyn, który nie tylko szkodzi Twojej marce osobistej (ja jestem na to mocno wyczulony i w ogóle nie robię interesów z takimi osobami; wiem też, że wielu moich zaufanych znajomych ma tak samo), ale również przepuszczasz tuż pod swoim nosem świetną okazję do zbudowania silnej marki osobistej. Jak to się dzieje? Najzwyczajniej na świecie. Po pierwsze, lubimy ludzi kulturalnych. A jak kulturalnemu człowiekowi zadasz pytanie w świecie rzeczywistym to zawsze da Ci odpowiedź. Niekoniecznie pozytywną, ale zawsze z klasą. To dlaczego inaczej robisz podczas korespondencji elektronicznej? Nie, “brak czasu” to nie wymówka - to tak jakbyś nie miał czasu na życie ;-)
A gdzie w tym doskonała okazja na rozwój biznesu? Otóż w związku z faktem, że Twoja kariera zależy między innymi od siły Twojej marki osobistej, a w każdym porządnym podręczniku traktującym o budowaniu silnych marek jest rozdział pt. “Wyróżnij się”, gorąco rekomenduję podążanie tą drogą z jakże banalnego powodu - tak wielu ludzi popełnia błąd nieodpisywania i nieoddzwaniania, że automatycznie wyróżnisz się pozytywnie z tłumu, robiąc to.
Chcesz dowodu? Stosuję tę “taktykę” już od dawna. Dzięki temu, bez wydawania ani złotówki na marketing, mogę liczyć na poparcie moich znajomych w mediach społecznościowych, którzy ode mnie kupują; aktywnie polecają lub też “otwierają drzwi” do kolejnych okazji, czyli osób, z którymi mogę współpracować albo zatrudnić w swojej firmie.
2. Rób follow-up do każdej poznanej osoby
W momencie, w którym poznaję kogoś nowego, zawsze dążę do tego, byśmy pozostali w kontakcie poprzez internet. Absolutnym minimum po spotkaniu jest odnalezienie nowo poznanej osoby na Facebooku i wysłanie prośby o zawarcie znajomości (póki co głównie wirtualnej, ale nad tym popracujesz za chwilę) lub chociaż zdobycie adresu e-mail takiego delikwenta. Po co mi to? Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie wiadomo, jak może się rozwinąć dana relacja. A po drugie dlatego, że skoro już zainwestowałem czas i energię w rozmowę z tą osobą, to chcę mieć jeszcze okazję wnieść wartość w jej życie, bo wiem, że karma wraca. Jak to robię?
Po takim spotkaniu wysyłam zawsze krótką wiadomość, która brzmi mniej więcej tak: “Cześć Marku, z tej strony Wiktor Jodłowski. Jestem tym energicznym blondynem, z którym rozmawiałeś na temat sposobów na samodzielną naukę języka angielskiego. Dziękuję Ci za fajną rozmowę. Przesyłam maila, żebyśmy mieli do siebie kontakt. Jeśli będziesz potrzebował z czymś pomocy (niekoniecznie w obszarze kursów angielskiego), to jestem do dyspozycji. Pozdrawiam Cię serdecznie!”.
Oprócz tego do każdego maila automatycznie załącza się stopka. A w stopce jest adres strony internetowej mojej firmy poprzedzony zdaniem zachęcającym do przejrzenia tejże. W połączeniu z pozytywnym pierwszym wrażeniem, jakie zrobiłem na swoim rozmówcy podczas wymiany myśli na żywo, “konwersję” z tego procesu mam na bardzo wysokim poziomie. Dowód? Ludzie często odpisują mi na treść stopki, gdyż są przekonani, że to część wiadomości. Nie wspominając już o wizycie na naszej stronie ;-)
3. Bądź miły dla każdego, bez wyjątku!
Od razu nadam ton temu akapitowi - NIE chodzi o udawaną uprzejmość. Jeśli jesteś gburem to weź pod uwagę, że drastycznie zmniejszasz swoje szanse na rozwój swojego biznesu, a już na pewno w oparciu o markę osobistą, która jak już mówiliśmy stanowi dziś o przewadze konkurencyjnej. Zwłaszcza na rynku szkoleniowym, doradczym, eventowym. W takiej sytuacji szczerze mówiąc nie wiem, co zrobić, bo gburem nigdy nie byłem :-)
Ale jeśli jesteś pozytywną osobą, a liczę, że tak właśnie jest, to pokaż to. Okaż drugiemu człowiekowi szacunek. Pochwal za jakiś drobiazg (np. fajne buty albo przyjemny dla nosa perfum), który przykuł Twoją uwagę. Podziel się dobrą energią, rzuć jakimś dowcipem sytuacyjnym (wyuczone dowcipy też są OK, tak długo jak mówisz jest w dobrym kontekście). Dlaczego tak robię?
Dlatego, że przede wszystkim, zgodnie z tym, o czym pisałem wcześniej, dobra karma wraca. Niekoniecznie od osoby, w życie której wniosłeś wartość, ale wraca. Wiem to, bo stosuję na co dzień. A poza tym ma to również uzasadnienie czysto biznesowe - nigdy nie wiesz:
- kim jest Twój rozmówca
- kogo zna Twój rozmówca lub “czyim synem” jest Twój rozmówca
- kto Cię aktualnie również słucha, mimo że możesz nie zdawać sobie z tego sprawy
- kogo pozna Twój rozmówca w przyszłości i co wtedy o Tobie powie
Tak więc - be kind to everyone, it is a good business!
4. Niech Twój profil błyszczy
84% respondentów mojego wyimaginowanego badania, którego wyniki z ogromną dozą prawdopodobieństwa pokrywają się z prawdą, deklaruje iż pierwszą rzeczą jaką robią, gdy poznają kogoś nowego (kto nie jest największym nudziarzem na świecie, tylko ma cokolwiek ciekawego do powiedzenia) jest “wygooglowanie” go. Dysponując tą bezcenną wiedzą (i wbrew pozorom nie jest to ironia, tylko po prostu mój styl pisania) jesteś w stanie się należycie przygotować przed akcją, a gdy nadejdzie game time, będziesz zwarty i gotowy. Jak już człowiek trafi na ten Twój profil na Fejsie, niech zobaczy najlepszą wersję Ciebie. Niech od razu zobaczy czym się zajmujesz i niech ujrzy w Tobie eksperta. Jak to zrobić? Zadbaj przede wszystkim o:
- profesjonalne zdjęcie profilowe (nie, fotka z imprezy albo z dzieckiem albo z jakiejś kreskówki nie jest cool)
- zdjęcie w tle (z ang. cover photo) niech przedstawia Cię robiącego to, w czym jesteś najlepszy - np. podczas wystąpienia na konferencji lub podczas pasjonujących rozmów kuluarowych
- uzupełniona zakładka “O mnie”, czyli wpisane aktualne i przeszłe stanowiska, które masz lub miałeś okazję piastować oraz otagowanie fanpage’a organizacji reprezentowanej przez Ciebie w danym okresie.
Wszystko jesteś w stanie zorganizować niskim kosztem lub wręcz bezpłatnie. Od czego są fotki z konferencji i/lub deale barterowe.
BONUS! Nawyk nr 5 :-)
5. Daj więcej niż obiecałeś, niech im będzie głupio
Najpotężniejszy “trik” w życiu, którego 99,5% ludzi zdaje się nie rozumieć, jest fakt, że jeśli jesteś najżyczliwszą osobą na świecie, która pomaga wszystkiemu, co się rusza (ale bez narzucania się, chodzi o faktyczne wsparcie swoich sojuszników), to prędzej czy później wytworzysz sobie tak duży “kapitał dobrej woli”, że jak będziesz kogokolwiek prosić o cokolwiek, to będzie im głupio odmawiać, bo albo tak wiele dla nich zrobiłeś i czują, że powinni się odwdzięczyć, albo wiedzą jak wiele robisz dla wszystkich życzliwych Ci osób, że prędzej czy później spadnie na nich Twoje dobro i to z nawiązką.
Przykład z dzisiaj. W jednym z konkursów organizowanych przez moje ukochane miasto Gdynia kobieta wygrała voucher na bezpłatny 90-minutowy trening angielskiego ze mną. To i tak już dużo, bo wartość rynkowa tegoż wynosi 180 zł. Ale oprócz tego w ostatniej chwili dorzuciłem jeszcze pełną analizę językową, która również swoje kosztuje. Dlaczego to zrobiłem? Po pierwsze dlatego, że tak podpowiedziała mi intuicja. Po drugie dlatego, że bez względu na to, czy to spotkanie “przekonwertuje” potem na realnego klienta, czy nie, to ta osoba będzie doskonale pamiętała, że została potraktowana wyśmienicie. I zgadnij kogo poleci każdemu znajomemu, który w jej otoczeniu będzie jęczał, że nie potrafi się dogadać po angielsku ;-)
AKTUALIZACJA: Od czasu napisania tego akapitu do momentu publikacji zdążyłem odbyć już spotkanie z tą osobą. Jest wniebowzięta, zapisała się na organizowane przeze mnie wydarzenie językowe oraz realnie rozważa wykupienie pełnopłatnego kursu. Działa? Działa!
To taki wstęp do tego, czego nauczyłem się podczas swojej przygody przedsiębiorcy na temat budowania silnej marki osobistej opartej na autentycznych i silnych relacjach. Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to będę bardzo wdzięczny za informację zwrotną, a napiszę nieco więcej.
Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę fantastycznego dnia!
Wiktor Jodłowski
O autorze: Wiktor Jodłowski to przedsiębiorca, który uwielbia pokazywać, że są na świecie ludzie, którym zależy na innych. Buduje swoje życie i firmę w oparciu o autentyczne, silne relacje. Na co dzień prowadzi inkubator językowy, w którym wraz z zespołem, na bazie stworzonej przez siebie metody, pomaga swoim klientom w przełamywaniu bariery mówienia po angielsku. Po godzinach pracy uwielbia spędzać czas, ze swoją lepszą połówką, w towarzystwie dobrego filmu.